Forum estetykologiczne

Subtelne forum pewnej boskiej klasy. :P


#16 2008-04-05 17:57:31

Eneinara

Moderator- Kobieta Pracująco-sprzątająca =)

8095064
Call me!
Skąd: Chardzuffk :)
Zarejestrowany: 2008-01-20
Posty: 718
Punktów :   
Jak bardzo jestem świrusem?: Niewątpliwie bardzo bardzo
Uroczyście przyżekam być wiernym zasadom forum:: Na Dumę i własną Nogę... :)

Re: Moja książka:P (narazie bez tytułu)

To zrobie Ci dobrze jeszcze raz


Don't give up on the dream
Don't give up on the wanting

Because I want you too 

Offline

 

#17 2008-04-05 20:06:21

Harry

Administrator

Zarejestrowany: 2008-01-21
Posty: 486
Punktów :   

Re: Moja książka:P (narazie bez tytułu)

A ja??
:foch:



Zrób mi  dobrze

Offline

 

#18 2008-04-05 22:50:07

Eneinara

Moderator- Kobieta Pracująco-sprzątająca =)

8095064
Call me!
Skąd: Chardzuffk :)
Zarejestrowany: 2008-01-20
Posty: 718
Punktów :   
Jak bardzo jestem świrusem?: Niewątpliwie bardzo bardzo
Uroczyście przyżekam być wiernym zasadom forum:: Na Dumę i własną Nogę... :)

Re: Moja książka:P (narazie bez tytułu)

O Harry sie domaga az... Patrzcie
Tez Ci zrobie


Don't give up on the dream
Don't give up on the wanting

Because I want you too 

Offline

 

#19 2008-04-06 11:57:42

Harry

Administrator

Zarejestrowany: 2008-01-21
Posty: 486
Punktów :   

Re: Moja książka:P (narazie bez tytułu)

Oh, jak dobrze

Offline

 

#20 2008-04-06 14:16:03

Eneinara

Moderator- Kobieta Pracująco-sprzątająca =)

8095064
Call me!
Skąd: Chardzuffk :)
Zarejestrowany: 2008-01-20
Posty: 718
Punktów :   
Jak bardzo jestem świrusem?: Niewątpliwie bardzo bardzo
Uroczyście przyżekam być wiernym zasadom forum:: Na Dumę i własną Nogę... :)

Re: Moja książka:P (narazie bez tytułu)

eee tak to lipnie.... na zywo Ci zrobie


Don't give up on the dream
Don't give up on the wanting

Because I want you too 

Offline

 

#21 2008-04-06 20:52:51

Harry

Administrator

Zarejestrowany: 2008-01-21
Posty: 486
Punktów :   

Re: Moja książka:P (narazie bez tytułu)

weś, kotku, nie przy ludziach
*rozgląda się wokół siebie po niczego nieświadomych ludziach *

Offline

 

#22 2008-04-11 23:08:12

Inka

Moderator

Zarejestrowany: 2008-01-22
Posty: 260
Punktów :   

Re: Moja książka:P (narazie bez tytułu)

Macie jeszcze jeden!


Czy czujesz czasem porażające poczucie bezsilności?

Czy przeżywasz takie momenty, kiedy w pełni dostrzegasz zło tego świata i wiesz, że nic nie możesz na to poradzić?

Kiedy nie czujesz już żadnej nadziei i widzisz bezsens swej egzystencji.

Bo wszystko nie jest takie jakie być powinno.

Nie masz przy sobie żadnej życzliwej duszy, która by Ci pomogła w chwilach zwątpienia.

Zauważasz, że ciągle spadasz w dół i w dół, a nie wspinasz się w górę.

Myślisz, że to Twoje przeznaczenie.

By spaść na samo dno i rozpaść się na drobne kawałeczki na szklanej, twardej powierzchni.


Z impetem cisnęłam telefon komórkowy o łóżko. Ze złością zaczęłam się wpatrywać w małe, czarne urządzenie, które, niestety, wcale na tym nie ucierpiało. Najchętniej roztrzaskałabym je teraz, ale doszłam do wniosku, że to głupi pomysł. Oczywiście nikt nic nie wiedział.

Przez ostatnie pół godziny wydzwaniałam do wszystkich osób z rodziny i znajomych mamy. Przezornie zabrałam ze sobą książkę telefoniczną mamy by mieć ze wszystkimi kontakt. Od wczorajszej, podsłuchanej rozmowy Helmuta i Anny powzięłam niezłomne postanowienie, że za wszelką cenę odnajdę tatę. Zadzwoniłam do wszystkich cioć, wujków, których w większości na oczy nie widziałam, a mama miała zapisane ich nazwiska w swoim notesie. Nikt nic nie wiedział o tacie. Mówili tylko jak bardzo mi współczują po śmierci mamy.

Większości z nich nie było nawet na pogrzebie. No bo oczywiście nie mieli czasu, nie mieli jak dojechać, mieli mnóstwo pracy. Tyle jest wymówek, a każda tak ważna. Ale powiedzmy sobie szczerze, powód jest jeden. Po co jechać na pogrzeb jakiejś dalekiej krewnej, której nic nie zawdzięczamy, która nigdy nie zrobiła dla nas nic szczególnego. Lenistwo? Niekoniecznie. To po prostu zwyczajny, ludzki brak wrażliwości.

Znajomi mamy też nic nie wiedzieli. W sumie wcale im się nie dziwię. Mama należała do osób nadzwyczaj skrytych, nigdy się nikomu nie zwierzała. Nawet mi nic nie mówiła, stawiając mnie przed faktem dokonanym. Zawsze była sama, nie miała przyjaciół, interesowała ją jedynie praca. Jej kontakty towarzyskie również powiązane były tylko z pracą. Ale przynajmniej jej znajomi z pracy byli na pogrzebie. Jakie to dziwne, często spotykane zjawisko. Czasem to ludzie zupełnie obcy są dla nas bardziej życzliwi niż rodzina. To oni ci pomogą, a rodzina zostawi cię na pastwę losu.

Jednakże czułam ogromny zawód. W głębi mojego serca tliła się nadzieja, że może ktoś wie coś o tacie, że może pomoże mi go znaleźć. Wciąż miałam nadzieję, że gdzieś tam on na mnie czeka. Że pomimo tylu lat nie zapomniał o mnie. Że wciąż mnie szuka, tylko tak samo jak ja nie może odnaleźć.

Próbowałam sobie wmówić, że zachowuję się idiotycznie. Niby jak ja to sobie wyobrażałam? Że po jedenastu latach uda mi się nagle odnaleźć tatę, spotkamy się, padnę mu w ramiona i będziemy żyli długo i szczęśliwie? Przecież to absurd! Przez te wszystkie lata na pewno ułożył sobie życie, założył nową rodzinę i jest teraz szczęśliwym mężem, pięknej, inteligentnej blondynki i kochającym ojcem gromadki, ślicznych dzieci o jasnych włosach i błękitnych oczach. O mnie mógł już całkiem zapomnieć, a przynajmniej stracić mną zainteresowanie.

Dlaczego, do cholery, nigdy nie próbował się ze mną skontaktować? Przecież mógłby gdyby chciał. Mógł zabrać mnie ze sobą od mamy. Wtedy nikt by mnie nie bił, krzyczał na mnie, a poza tym okazywał całkowity brak zainteresowania moimi problemami. Nie zostałabym sama na świecie i nie czułabym obezwładniającej pustki po starcie jedynego rodzica. Bo tylko mama była ze mną zawsze i tak długo. Trwałyśmy razem przez 18 długich lat. I może nie było nam razem idealnie, ale jej utrata była bardzo bolesna w skutkach. Bo poczułam realizm bycia kompletnie samotnym i zdanym na własny los. Odczułam, że już nikt nie będzie o mnie myślał i martwił się o mnie, nawet jeśli każda minuta udręki oczekiwania bądź niepokoju, odkupiona była olbrzymią awanturą.



Przez całe życie tego nie odczuwałaś.

Ta jedna osoba była taka zwyczajna, tak obrzydliwie przesiąknięta codziennością i dziecięcymi smutkami

Tak Ci znienawidzona

Chciałaś uciec jak najdalej od niej, stać się całkowicie niezależną i wolną od jej bezwzględnych nakazów

W końcu do tego doszło

Zostałaś sama

To już nie jest takie piękne, prawda?

Bo odkupione trawiącym bezustannie sumienie poczuciem winy

Samotnością, bezsilnością i kompletną pustką

Brak perspektyw na przyszłość

Powoli zatracasz się zupełnie


- Amelio!

Nagle usłyszałam głos Anny zza drzwi. Weszła do mojego pokoju ze złością na twarzy, a ja poczęłam się zastanawiać co tym razem zrobiłam nie tak.

- Amelia! Co ty robisz? Siedzisz cały dzień w tym pokoju i nic nie robisz! Może byś odkurzyła w domu albo umyła schody, co? Darmo cię tu trzymamy?

Obrzuciłam ją zdegustowanym spojrzeniem. Ciągle kazała mi coś robić i miała pretensje, że jakiejś rzeczy nie zrobiłam.

- Hm... myślę, że nie. Traktujecie mnie raczej jak pokojówkę.

- Co?! Nie pyskuj mi tutaj! Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że nam na rękę to, że tu mieszkasz? Zwaliłaś się nam nagle na głowę i jeszcze fochy odstawiasz!

- Mi też nie jest to na rękę – odparłam ze złością. Ta kobieta doprowadzała mnie do szału. Może to nie jest dla nich komfortowa sytuacja, ale czy pomyśleli jak ja się czuję? Straciłam mamę i zamieszkałam z zupełnie obcymi ludźmi. Chyba nie jestem wniebowzięta tą perspektywą.

- Co mówisz? Nie na rękę ci to? To po co tu siedzisz? Droga wolna. Jesteś pełnoletnia. Możesz robić co chcesz! – zawołała Anna. Na jej twarzy zauważyłam satysfakcję. Nie cierpiała mnie. Czułam to na odległość. – A tu co masz? – zapytała i wzięła z łóżka notes z numerami telefonów. – Po co ci ten notes?

Nie chciałam jej mówić o mojej próbie odnalezienia taty, ale kiedy wyraźnie powiedziała mi, żebym sobie gdzieś poszła, wypaliłam:

- Szukałam taty. Z nim zamieszkam. Nie będziesz się musiała ze mną męczyć.

- Naprawdę? To życzę ci powodzenia w poszukiwaniach – odparła ironicznie. – Tylko obawiam się czy tatuś będzie cię jeszcze pamiętał. Dokładnie mu się przedstaw. No i jak go już znajdziesz to weź się jakoś szybko do niego przeprowadź. Na pewno się ucieszy. Nie widział już swojej córeczki kupę lat.

Spojrzałam z nienawiścią w jej wielkie, błękitne, wyłupiaste oczy. Uśmiechnęła się mściwie i powiedziała jeszcze:

- No i myślę, że zanim go znajdziesz zdążysz tutaj odkurzyć, co? Nie martw się, pochwalę cię przed tatusiem. Powiem, że byłaś grzeczna i pomagałaś w domu...

Zachichotała i szybko wyszła z mojego pokoju. Miałam ochotę złożyć na jej policzku siarczysty policzek. Poczułam do niej nienawiść, chciałam ją uderzyć, chciałam, żeby ją zabolało i żeby nie ośmieliła się mówić do mnie takich rzeczy. Dlaczego muszę to wszystko znosić? Przecież i tak nie czeka mnie nic dobrego. Najlepiej byłoby uciec gdzieś. Uciec jak najdalej od wszystkich problemów, od życia. Chciałam poczuć wolność, słodką jak miód i lekką jak puch. Chciałam skruszyć ciężkie kajdany, które oplatały moją duszę wszelkimi smutkami. Jak cudownie byłoby stać się wolnym. Szczęśliwym. Nie przejmować się niczym, zapomnieć o wszystkim. Gdybym mogła odejść stąd tak bezboleśnie. Tak na zawsze. Znaleźć się w cudownej krainie, gdzie nie istnieję smutki.

Przy życiu trzymała mnie tylko jedna myśl. To perspektywa odnalezienie ojca dawała mi jakąkolwiek nadzieję. Naiwnie myślałam, że może uda nam się jeszcze być rodziną. Okaże się, że on cały czas mnie kochał i tęsknił. Pomoże mi i nigdy już nie będę sama.



Głupie nadzieje

Dziecinne nadzieje

Czy one mają szansę spełnienia?


***

Zapukał do drzwi. We wnętrzu pomieszczenia słyszał głośną, metalową muzykę. Zapukał jeszcze głośniej. Gdy i to nie przebiło muzyki otworzył drzwi i wszedł do pokoju. Tom leżał na łóżku z jakąś książką w ręce.

- Puka się – powiedział, kiedy zobaczył Maćka.

- Pukałem – odparł szatyn.

- Jakoś nie słyszałem – rzekł Tomek.

- To nie moja wina, że puściłeś muzykę na cały regulator.

- To chyba mój pokój, nie? – rzekł cynicznie, usiadł na łóżku i odłożył książkę, którą właśnie czytał. Maciek odczytał na okładce tytuł: „Alchemik” Paula Coelho. Wiedział, że to była jedna z jego ulubionych książek, do której często wracał. Tak samo jak zespół, którego właśnie słuchał - Aerosmith był jednym z jego ulubionych.

- Dzwonił David – powiedział Maciek, ignorując go. – Powiedział, że jutro mamy wywiad z Bravo.

- trywializm! Znowu te pieprzone wywiady! Myślałem, że jutro mamy wolne!

- To nie moja wina.

- Wiem, że nie twoja – odparł Tomek. – To ten David myśli, że żyjemy samą karierą. Też chcemy mieć coś od życia, rozerwać się. Mam nadzieję, że zdążymy na imprezę u Jaya.

- Na pewno, sesje mamy o 11.

- No to luz. Cholera, przecież wczoraj udzielaliśmy wywiadu Vivie, po co im, trywializm, tyle naszych wywiadów?

Maciek przyglądał się kumplowi i zupełnie nie rozumiał jego irytacji. Cieszył się, że stali się popularni, że udzielają wywiadów, mają sesje zdjęciowe, spotkania z fanami. Zawsze marzyli o sławie. O blasku fleszy i tłumie fanów. A Tom najbardziej. To on dużo poświęcił dla tego zespołu. Te lata nauki gry na gitarze i pianinie, noce na układanie melodii, dnie na latanie po wszystkich agencjach z demo ich płyty, na szukanie jakichś kastingów, a nawet naukę. Muzyka była dla niego najważniejsza. Franky zawsze podziwiał go za to oddanie dla zespołu i poświęcenie całego wolnego czasu. To on najbardziej cieszył się z sukcesów, które odnosił zespół. Z każdego fana, który zaczepił ich na ulicy, z każdej piosenki w radio lub w telewizji, z każdej, nawet najmniejszej wzmianki w gazecie. Zawsze uwielbiał koncerty. Kiedy reszta zespołu padała ze zmęczenia Tom mobilizował ich do pracy.

Ale Maciek zauważył, że niedawno Tomek bardzo się zmienił. I to na gorsze. To jak traktował fanki oburzało go. Razem z Marcinem wykorzystywali naiwne dziewczyny, spędzając z nimi tylko jedną noc. Nie wiedział, że sława tak fatalnie na niego wpłynie. Stał się zarozumiały, arogancki i za bardzo pewny siebie. A przecież kiedyś był takim fajnym kumplem. Zawsze można było z nim pogadać i poradzić się w każdej sprawie. Był taki wesoły i pełen optymizmu. Teraz coraz trudniej można się z nim było dogadać. Maciek nie wiedział co się z nim dzieje i jak mu pomóc. Może to rozwód jego rodziców tak na niego wpłynął. Te wszystkie ich kłótnie i świństwa jakie sobie nawzajem robili.



Zamknąć się całkiem przed światem.

Ogrodzić grubym murem.

Udawać, że nic cię nie obchodzi.

Bronić się złośliwością i arogancją.

Lepiej skrzywdzić niż zostać skrzywdzonym.




- No to ja idę – odparł Maciek, odwracając się. Jakoś nie potrafił odnaleźć tematu do rozmowy.

Wrócił do swojego pokoju. Rozejrzał się po wnętrzu zielonych ścian. Usiadł na zasłanym ciemnozieloną narzutą łóżku. Zupełnie nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Marcina i Bartka nie było w domu. Od niedawna zamieszkali razem on, Tomek, Marcin i Bartek.

Wciąż o niej myślał. Starał się, próbował wypełnić swoje życie muzyką, karierą, ale bezskutecznie. Ona wciąż była w jego pamięci. Próbował zapomnieć, na wiele sposobów. Ograniczając kontakty z dziewczynami do zera, to znów spotykając się ciągle z nowymi. Ale każda przypominała mu Ją. Każda była taka bezbarwna i nijaka w porównaniu z Nią. To Ona była wszystkim. Światełkiem w tunelu, iskierką nadziei, pociechą na każdy smutek, uśmiechem, który potrafił zdziałać cuda. Jego duszą i ciałem. Jego nierozerwalną częścią. Taka piękna, taka mądra, taka idealna. Zabawna, zawsze potrafiła go pocieszyć, przytulić i szepnąć do ucha słowa otuchy. Całe życie mieli już zaplanowane. Ślub, dwójkę dzieci: chłopczyka i dziewczynkę, on chciał stać się gwiazdą muzyki, a ona chciała być znaną malarką. Mieli być razem już na zawsze.



Deszcz. Ulewa. Bezbarwne, zimne krople spadały z nieba wsiąkając w połać ziemi. Niebo również płakało. Dookoła pełno ludzi. Wszyscy w czerni, ściskając w dłoniach drewniane rączki parasoli, w które uderzały krople deszczu. A pomiędzy nimi stał on. Również w czerni, bez parasola ze spuszczoną głową. Czuł, że jego twarz jest całkiem mokra. Deszcz zmieszany ze łzami. Płakał pierwszy raz odkąd skończył siedem lat. Mokre ubranie lepiło mu się do skóry, ale nawet tego nie zauważał. Mocno zaciskał pięści, aż paznokcie wbiły się w dłonie, a kolce czerwonej róży, którą trzymał w ręce boleśnie przebiły mu skórę. Nawet tego nie poczuł. Rzucił krótkie spojrzenie na mężczyznę wypowiadającego długie słowa modlitw, które miał pomóc Jej duszy dotrzeć do nieba. Znów utkwił wzrok w ciemnobrązowej trumnie, czując jak jego serce rozpada się na tysiące drobnych kawałeczków, jak jego dusza rozrywa się na strzępy. A w głowie, jak na złość, Jej roześmiana twarz, jeszcze sprzed tygodnia. Długie, czarne włosy i ciemnoniebieskie oczy. Jej twarz. Delikatna i jedyna. Nie powinna umrzeć. Wciąż zadręczał się pytaniem „Dlaczego ona?” Ta, która tak pragnęła życia i czerpała z niego pełnymi garściami. Ta, która miała z nim pozostać na zawsze. Tej, której ofiarował całą swoją duszę. Oddałby wszystko, żeby nadal żyła. Nikogo jeszcze tak nie kochał.

Tłumił w sobie szloch, pozwalając jedynie na łzy, spływające po twarzy. Trumna stała tak spokojnie. Nie mógł uwierzyć, że ona w niej leży. Zupełnie sama. Martwa. Miał ochotę podbiec, otworzyć drewniane wieko i porwać ją w ramiona. Nie pozwolić by zakopali ją w zimnej, głębokiej ziemi. Gdyby mógł cofnąć czas. Nie pozwoliłby by coś jej się stało. Uniknęłaby tego nieszczęśliwego wypadku samochodowego. Jak bardzo byłby szczęśliwy gdyby miał ją przy sobie. Gdyby mógł na nią patrzeć, słuchać jej słów i dotknąć jej, by mieć pewność, że istnieje.

Dwóch mężczyzn, którzy pochwycili trumnę i zaczęli ją wkładać do głębokiego dołu w ziemi. Miał ochotę wytrącić im ją z rąk. Już nigdy jej nie zobaczy. Rzucił czerwoną różę by spadła na wieko trumny. Zamknął oczy by nie patrzeć jak zakopują ją głęboko, głęboko w ziemi. Był na to zbyt słaby. Ludzie zaczęli kłaść różnokolorowe wiązanki na jej grobie. Dostrzegł jej rodziców. Mężczyzna obejmował niską kobietę, która szlochając ocierała łzy chusteczką. Starał się dodać jej ochoty, ale sam miał łzy w ciemnoniebieskich oczach. Tak podobnych do Jej oczu. Nie, jej spojrzenie było zupełnie inne. Radosne, tajemnicze, a z oczu mężczyzny  emanowała niewypowiedziana rozpacz. Podeszli do niego i mocno uścisnęli, wypowiadając słowa pocieszenia. On nie wydusił z siebie żadnego słowa. Gardło ściśnięte miał żelazną obręczą bólu.

Ludzie powoli zaczęli się rozchodzić. W końcu został sam. Stał nad grobem i przyglądał się niezliczonym wiązankom. Przecież było tu tyle ludzi. Wszyscy ją lubili, wszyscy boleśnie przyjęli jej stratę. Słyszał jak deszcz coraz intensywniej uderza o ziemię. On sam przemoknięty był do nitki. Wsłuchiwał się w uderzenie każdej kropli. Czuł jakby i jego dusza odchodziła razem z nią, a na świecie pozostawała jedynie jego namiastka. Dotykał jej ulubionych kwiatów. Zawsze uwielbiała je dostawać. Dziś otrzymała ich najwięcej w całym krótkim, siedemnastoletnim życiu. Widział jej twarz, słyszał jej głos, czuł jak trzyma go za ramię. Z jego piersi wydostał się głośny, rozdzierający szloch. Płakał i czuł jak krwawi mu serce.



Rzeczywistość jest zbyt brutalna

To Ty nauczyłaś mnie kochać

To Ty obudziłaś mnie ze snu, jakim było moje życie bez Ciebie

Pokazałaś mi jak należy żyć

Dałaś mi nieopisaną moc

Dałaś miłość, nadzieję i ogromne poczucie szczęścia

Uwolniłaś mnie od szarej rzeczywistości

Sprawiłaś, że moje życie było pełne kolorów

Razem byliśmy wszechmocni

Kiedy odeszłaś poczułem jak rzeczywistość rani mnie od środka

Zabrałaś mi całą nadzieję

Wszystko straciło sens

Ty byłaś moją duszą, moją nierozerwalną częścią

Odeszłaś

A więc straciłem także duszę




Pochylił się nad grobem, dotykając grudki ziemi.

- Zawsze będę Cię kochał.



***
BTW, kto zamknął mój temat???


Your promises
They look like lies
Your honesty's
Like a back that hide

Offline

 

#23 2008-04-12 12:09:09

Harry

Administrator

Zarejestrowany: 2008-01-21
Posty: 486
Punktów :   

Re: Moja książka:P (narazie bez tytułu)

Ja, bo komentarze zaczęly odbiegać od  tematu

ale dalej możesz zamieszczać ksiązkę, jako moderator

Offline

 

#24 2008-04-12 22:15:53

Inka

Moderator

Zarejestrowany: 2008-01-22
Posty: 260
Punktów :   

Re: Moja książka:P (narazie bez tytułu)

No bo niby nim jestem!


Your promises
They look like lies
Your honesty's
Like a back that hide

Offline

 

#25 2008-04-15 18:55:25

Harry

Administrator

Zarejestrowany: 2008-01-21
Posty: 486
Punktów :   

Re: Moja książka:P (narazie bez tytułu)

no raczej tak niewątpliwie jest!!!

Offline

 

#26 2008-04-18 23:03:35

Inka

Moderator

Zarejestrowany: 2008-01-22
Posty: 260
Punktów :   

Re: Moja książka:P (narazie bez tytułu)

Kto tu sobie w kulki leci i mi temat zamyka?!
Pewnie Ty - Harrry!


Your promises
They look like lies
Your honesty's
Like a back that hide

Offline

 

#27 2008-04-19 23:30:25

Eneinara

Moderator- Kobieta Pracująco-sprzątająca =)

8095064
Call me!
Skąd: Chardzuffk :)
Zarejestrowany: 2008-01-20
Posty: 718
Punktów :   
Jak bardzo jestem świrusem?: Niewątpliwie bardzo bardzo
Uroczyście przyżekam być wiernym zasadom forum:: Na Dumę i własną Nogę... :)

Re: Moja książka:P (narazie bez tytułu)

On, bo on lubi sie draznic z ludzmi


Don't give up on the dream
Don't give up on the wanting

Because I want you too 

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.dmc.pun.pl www.makemmo.pun.pl www.pokemon-adventure22.pun.pl www.zyciewlasne.pun.pl www.morr.pun.pl